User Info
Witamy, Gość. Zaloguj się lub zarejestruj.
Czy dotarł do Ciebie email aktywacyjny?
Maj 20, 2024, 14:00:28

Zaloguj się podając nazwę użytkownika, hasło i długość sesji
Szukaj:     Szukanie zaawansowane

Key Stats
695 wiadomości w 62 wątkach, wysłane przez 104 użytkowników
Najnowszy użytkownik: LesLemus9
Strona główna | Pomoc | Szukaj | Zaloguj się | Rejestracja
  Pokaż wiadomości
Strony: 1 [2]
16  Przedsionek / Zapomniane Archiwa / Odp: Gwalkamai : Grudzień 15, 2007, 10:33:16
Nie powinienem się w Vanthii pojawiać już od pewnego czasu. Mniej więcej od "wypadku" Shehazara, z którym miałem coś niecoś wspólnego. Na szczęście w mym ojczystym Romen-dorze ludność nie jest tak bezgranicznie przywiązana do Cesarstwa. A z resztą gdzie moje maniery! pacnął się w czoło Dobre wychowanie wymaga bym się przedstawił. Gwalkamai.  Wstał wykonując ukłon  Łotr, hultaj i swawolnik. Złodziej, czasem (niestety) zabójca. Z zamiłowania grajek i wierszokleta. Znajomek Yaree i Avery'ego. O ile coś mówią pani te imiona. Do usług Znów zamarł w ukłonie. W prawdzie zwykle o interesach nie rozmawia się przy pierwszym spotkaniu z damą, ale cóż nie jest to zwykłe spotkanie. Jaka byłaby cena waszej gościny i pomocy?
17  Przedsionek / Zapomniane Archiwa / Odp: Gwalkamai : Grudzień 10, 2007, 00:56:26
Zajął miejsce naprzeciwko niej. Rozsiadł się wygodnie, jakby był na herbatce u Babci Jagódki. Ty Pani obawiasz sie gniewu strażników? Z tego co tu widzę, to żaden z nich nie puści bąka bez Twego pozwolenia. Zawiesił na chwilę głos, rozmyślając jaką to cenę przyjdzie mu zapłacić za "gościnę". Domyślał się, że będzie niemała. ZWTP. Za Wszystko Trzeba Płacić. Czemu mnie ścigali? Czy mogę to zdradzić? W sumie czemu nie. Otóż zabiłem jednego smarkacza. Ich dowódcę. Rozparł się jeszcze wygodniej i  kontynuował Temu idiocie, już świętej pamięci, wydawało się, że jestem jakimś wielkim bardem. Który pieśnią potrafi uśmierzać ból i leczyć rany. Chciał się podlizać Shehazarowi, który jakiś czas temu miał mały wypadek. I chciał mnie tam zabrać nie zważając na moje sprzeciwy. Dureń nie chciał słuchać dobrych rad swego sierżanta. Niestety głupich nie sieją... Wygłaszając ta pozornie nonszalancką wypowiedź, dokładnie ważył każde słowo. splótł dłonie i położył je na kolanach Nie pomogło mi nawet to, że okrutnie fałszowałem każdą piosenkę, którą kazali mi śpiewać. Chłystek stwierdził, że taki wielki bard, jak ja, na pewno udaje brak muzykalności, by nie być napastowanym przez wielbicieli. W końcu poddałem się i powiedziałem mu byśmy przeszli na chwilę w ustronne miejsce, to w tajemnicy zdradzę mu moje imię. Dostał sztyletem pod ziobro a ja oddaliłem się pospiesznie. Niestety, był to szlachcic. Bratanek jakiegoś ważniaka w cesarskiej armii. Więc jego podwładni towarzyszący mu podczas patrolu, słusznie z resztą, stwierdzili, że bez mojej głowy to się nie mają co pokazywać w strażnicy. Rozpoczęli więc pielgrzymkę moim śladem. Której finału zapewne byliście świadkami.
18  Przedsionek / Zapomniane Archiwa / Odp: Gwalkamai : Grudzień 09, 2007, 23:23:30
Przyjrzał się kobiecie i otaczającym ją mężczyznom. Miał niejasne przeczucie, że gdyby doszło do walki, to ona byłaby najtrudniejszym przeciwnikiem. Westchnął, kątem oka oglądając rozświetloną pochodniami jaskinię. Ukłonił się dwornie, wyimaginowanym kapeluszem zamiatając proch pod stopami. wyprostował się i odpowiedział: No cóż. Nie wiem. Może ... ugościć? zapytał z figlarnym uśmieszkiem na twarzy
19  Przedsionek / Zapomniane Archiwa / Gwalkamai : Grudzień 09, 2007, 22:39:44
Popatrzył na horyzont. Góry zbliżyły sie nieco. Wciąż jednak były daleko. A ścigający go coraz bliżej.Poprawił mandolinę na plecach i uśmiechnął sie do swoich wspomnień. Przypomniał sobie zdziwienie na twarzy cesarskiego  oficera, dowodzącego pięcioosobowym patrolem, gdy niespodziewanie wbił mu nóż w serce.] Niepotrzebnie mnie zatrzymywał. I po co mu było wiedzieć gdzie i z czym zmierzam? Ciekawość to pierwszy stopień do piekła. powiedział do siebie. Odgarnął włosy opadające na czoło. Już trzeci dzień kluczył po tych lasach, próbując zgubić żądnych zemsty żołdaków. Wyeliminował dowódcę, młodego szlachcica, który chciał się pewnie wykazać. Ranił jeszcze dwóch innych. Ku jego zdziwieniu prześladowcy nie odpuścili. Wciąż  go ścigali. Jak znał cesarskich, to przy takich stratach zwykle pozwalali mu oddalić się bez przeszkód, szczęśliwi, że to nie ich spotkała śmierć. Tym razem było inaczej. Ciekawe czemu? szedł rozglądając się wokół.
Nagle spod jego stóp wyskoczył zając. Nim zdążył zniknąć w krzakach trafił go kamyk rzucony przez półelfa. No szaraku, poczekaj chwilę. Pomożesz mi dowiedzieć się o co tutaj chodzi Zranił zwierzę, pozwalając by jego krew zaplamiła mu rękaw koszuli. Ciągle idąc, wypuścił zwierzę. Wyprysnęło przerażone przed siebie znacząc krwawy ślad. Poszedł tym tropem. W międzyczasie oderwał zakrwawiony fragment koszuli i zahaczył go o cierniowy krzak. By wyglądało to na przypadkowe zranienie. Klika kroków dalej zaczynał się bardziej kamienisty teren. odbił w bok od krwawego śladu i ukrył się za skałami. W krzakach malin ukrył mandolinę.
Nie czekał długo. Po 2-3 kwadransach zobaczył ścigających go żołnierzy. Na przodzie szedł tropiciel przypominający fizjonomią łasicę, z głową blisko ziemi. Ściganemu wydało się jakby tropiciel węszył ślady. Następnie szedł mężczyzna około czterdziestki, szpakowaty i nieco łysiejący. Ramię miał przewiązaną chustą, czerwoną od krwi. Za nim dwóch młodzików. Widać świeżych rekrutów. Ostatni ledwo nadążał. Kulał, a opatrunek na udzie pozostawiał wiele do życzenia.Ten niósł ze sobą kuszę Musimy dorwać tego skur..., bo komendant nogi z dupy nam powyrywa. Po jaką cholerę ten jego bratanek zaczepiał tego grajka. Mówiłem, przecież że nie warto. narzekał stary, z wyglądu sierżant. Łasicowaty uciszył go gestem i wskazał fragment płótna i krwawy trop. Kolejnym gestem pokazał kierunek a sierżant pokazał: "Ty i młody za nim a ja z tym drugim obejdę go z drugiej strony. Łasicowaty i pierwszy z młodzików żwawo pomknęli za tropem. Obaj ranni chwilę odpoczęli i ruszyli na około. Przeszli tuż obok kryjówki Gwalkamaia. Ten poczekał aż go miną. I ruszył za nimi. Zwierzyna znów stała się myśliwym. Po kilku minutach sierżant zniknął z widoku żółtodziobowi rannemu w nogę. Przystanął na chwilę dla zaczerpnięcia oddechu. Ostatnią rzeczą jaką poczuł była dłoń kneblująca mu usta i sztylet wbijający się między żebra. Sierżant się spieszył, chciał za wszelką cenę dostać zbiega. Nawet nie wiedział kiedy, bełt z kuszy wbił się między jego łopatki. Morderca dla pewności poderżnął mu gardło. I przy tej czynności zaskoczyli go dwaj pozostali żołnierze. Nie docenił "Łasicy". Albo był głośniejszy niż mu się wydawało. Dość, że musiał stawić obu czoła w bezpośredniej walce. Zaszli go z dwóch stron. Z mieczami w dłoniach. Odskoczył od ciała sierżanta, wyciągając jego miecz. Prawie jednocześnie rzucili się na niego. Żółtodziób padł na ziemię, chwytając się za gardło z którego wystawała rękojeść sztyletu. Pocharczał chwilę i znieruchomiał. Cios miecza skierowany ku ciału zabójcy, sięgnął wcześniej celu, jednak był już zbyt słaby by zadać poważne obrażenia. Miecze Łasicy i grajka szczęknęły w zwarciu. Przeciwnicy odskoczyli od siebie, oceniając się. Krążyli chwilę, na przemian zadając ciosy. Bardziej badając swe umiejętności niż by zabić. Poniechaj mnie. A daruję cię zdrowiem. rzekł półelf. Po kilku ciosach zdał sobie sprawę, że trafił na nieco lepszego szermierza. Chciał zyskać na czasie. Łasica uśmiechnął się tylko ironicznie. On też poczuł swą przewagę. Wyprowadził silny cios od którego zdrętwiała ręka półelfa. Kolejnym ciosem pozbawił go broni. Zaniosę twoją głowę komendantowi. Wcześniej cię jednak wypatroszę za to, co zrobiłeś chłopakom. zawołał i rzucił się, by zadać ostateczny cios. Wyraz tryumfu na twarzy zmienił się w wyraz przerażenia, gdy niespodziewanie półelf zszedł z linii ciosu i znalazł się za jego plecami. Szara chusta owinęła mu się wokół szyi. Gwałtowne szarpnięcie zwaliło go z nóg. Padł na plecy gubiąc miecz. Ciało zadrgało konwulsyjnie i znieruchomiało. Grajek podniósł się z klęczek, ocierając pot z czoła. Był cały, nieco poszarpany, z kilkoma niegroźnymi zranieniami, ale żywy. Pozbierał broń, wziął instrument i ruszył dalej, w kierunku gór. Razem z zapadającym zmierzchem dotarł do szczeliny w skale. Razem z ciemnością nocy zagłębił się w mrok jaskini...
Strony: 1 [2]
Powered by SMF 1.1.11 | SMF © 2006-2008, Simple Machines LLC | Sitemap
Arcane Magic based on BlackDay by nesianstyles, Created by TechnoDragon.net | Buttons by Andrea

Polityka cookies
Darmowe Fora | Darmowe Forum

mlodziez rzeczypospolitasedecka playnewstories mafia archlike